Uciekałem. Samolot wyniósł mnie wysoko i na kilka godzin zawiesił bezpiecznie ponad chmurami, z jednego krańca kontynentu na drugi. Obudziłem Cień i wiedziałem jedynie, że nie jestem w stanie go pokonać. Skąd mam brać siłę? Dokąd uciekać? Jak walczy się z czymś co nie posiada formy? Jak pokonać cień?
Przepełniony mrokiem, pozbawiony miłości, z duszą rozerwaną na strzępy i rozrzuconą po całym świecie – taki stanąłem twarzą do oceanu. Powiedziano mi, że ukojenie znajdę na krańcu znanego lądu, tam gdzie zawsze trwa wiosna.
Powiedziano mi abym odnalazł Pieśniarkę.
Słońce Portugalii suszyło moje łzy, morski wiatr wypędzał złe myśli, trzymał je z dala ode mnie. Czułem jednak, że kłębiący się we mnie mrok gęstnieje, że nadciąga coś nienazwanego, coś z czym będę musiał się zmierzyć.
„Fenrisie! Daj mi siłę!” krzyczałem do oceanu. „Daj mi wilczą moc, pazury i kły! Nie opuszczaj mnie teraz!”. Lecz wilczy bóg milczał. Słyszałem jedynie drwiące szepty wiatru, złośliwe echo wszechświata mówiące: „słabe wilki żyją samotnie…”
*
Muzykę po raz pierwszy usłyszałem na ulicach Faro, w Dniu Zakochanych. Piękna melodia niosła się ulicami miasta, odbijała od witryn, dom po domu wypełniała miasto. Poszedłem jej śladem i trafiłem na koncert. Ciepła sala, pełna muzyki i śpiewu, dodała mi nieco odwagi, odsunęła na bok poczucie samotności. Sara, piękna czarnoskóra bogini swoim głosem poruszała serca i dusze. Rozdawała radość, której niewielką cząstkę wciąż byłem w stanie przyjąć.
Czy to ona jest Pieśniarką? Jak mam z nią porozmawiać? To Gwiazda, Jutrzenka, niedostępna dla mnie. Co mam zrobić by… „Słabe wilki są samotne” – kobieta w czerwonej sukni siedziała obok mnie. -” ale silne wilki żyją w stadach” – byłem w szoku. Kim ona jest? Skąd wie o Fenrisie?
„Skąd wiesz… „
„Znajdź stado, wyj do księżyca, nie daj się nocy.” – Kasztanowe oczy wierciły mnie na wylot. – „Nie masz duszy. Twoje serce i skrzydła zostały złamane. Ciąży na tobie klątwa.”
Milczałem. Nie trzeba było słów.
„Nie jestem w stanie cię wyleczyć. To zrobić musisz sam. Będę Cię nauczać. Czy jesteś gotowy?”
Nie wiedziałem czy jestem gotowy. Gotowy na co? Na naukę jak walczyć? Czego chciała mnie uczyć?
„Jestem sługą Wilka. Powiedziano mi, że nad oceanem znajdę spokój, ale wciąż goni mnie Cień. Prędzej czy później mnie odnajdzie i znów będę musiał uciekać, lecz nie mam gdzie. Pomożesz mi?”
„Tylko sam sobie możesz pomóc.” – założyła nogę na nogę, wycięcie w czerwonej sukni odsłoniło jej udo.
*
Pieśniarka otoczyła mnie opieką. Postanowiła chronić przez jakiś czas, dopóki rany nie zamienią się w blizny, a przeżycia we wspomnienia. Miała też dać mi siłę, którą będę mógł się bronić przed demonami, które wciąż czyhają na mnie w mroku. Byłem bezpieczny.
„Pokonanie Gunvor sprawiło, że stałeś się Nieprzyjacielem. Duchy i Widma, Demony i Wiedźmy, całe Zło tego świata wie o Twoim istnieniu. Wie, boi się i zrobi wszystko by cię pokonać. Fenris czuwa nad tobą, jednak obecnie nie może ci pomóc. Klątwa, którą rzuciła czarownica, rozerwanie duszy, sprawiła, że bogowie stracili cię z oczu. Widzą twój byt, wiedzą, że istniejesz, nie potrafią jednak dostrzec twojego samotnego ciała. Ma to jednak swoje dobre strony, nie widzą cię ani te dobre, sprzyjające siły ani złe, które chciałyby cię unicestwić, a których lepiej, żebyś przez jakiś czas unikał. Jesteś bezpieczny, przynajmniej przy mnie, przynajmniej tutaj” – Pieśniarka pomagała mi stanąć na nogi.
Piasek portugalskich plaż przyjemnie przesypywał się pod stopami, fale oceanu rytmicznie rozlewały się na brzegu. „Nauczę cię wykonywać Pieśni. One wzmocnią cię. Pozwolą ci walczyć. Lecz sprawią również, że znów będziesz widoczny.”
Uczyłem się zatem. Uczyłem się wykonywać Pieśni. Ćwiczyłem na ulicach Lizbony i Porto, pomiędzy klifami Algarve i na złotych plażach Portugalii, zachodniego krańca Starego Kontynentu. To był dopiero początek nauki, która trwać miała latami. Wiedziałem że wszystko będzie trwać długo, robiłem jednak pewne postępy, które pozwalały mi mieć nadzieję. Nauczyłem się podstaw, fragmentu, małej cząsteczki tego, co później miało być moją bronią. Aby Cień ani inne miejscowe Demony nie namierzyły mojej obecności, musieliśmy często się przemieszczać. Zostawiałem ślad, jednak popękana dusza sprawiała, że łatwo mogłem zmylić tropiących.
*
Krążyliśmy po miasteczku niemal w kółko. Hotel miał znajdować się tutaj, ale nigdzie nie mogliśmy go znaleźć, a wąskie, jednokierunkowe uliczki sprawiały, że nie dało się w żaden sposób zawrócić, musieliśmy krążyć tak już ponad godzinę.
Było już późno, miasto było puste. Zatrzymałem auto, na drodze stały słupki ułożone tak wąsko, że nie miałem pewności, że stąd wyjadę. Wysiadłem, by upewnić się, że auto się zmieści. Czy te słupki były tu wcześniej? Jechałem tędy chyba, nie kojarzę.
„Przepraszam. Jesteśmy nietutejsi. Czy podwiózłbyś nas może za miasto?” – Obok mnie stała grupka osób, chyba Hiszpanie sądząc po akcencie. Spojrzałem zdziwiony.
„Nie umiem przejechać.” – chyba mnie nie rozumieli. Zerknąłem na Pieśniarkę, mrugnęła dwa razy.
Po pochyłej ulicy toczyła się mała piłeczka. Podskoczyła na wystającej kostce, zaczęła się odbijać. Raz, dwa, trzy, cztery… Zniknęła za rogiem. Sekundy później przebiegło dziecko.
„Przepraszam. Jesteśmy nietutejsi. Czy podwiózłbyś nas może za miasto?”
„Nie wiem gdzie jest mój hotel. Znacie go może? Skąd jesteście?”
Piłeczka odbija się od kostki. Raz, dwa. Przebiega dziecko.
„… jesteśmy nietutejsi.” – Raz… Raz… Dziecko biegnie za piłeczką. Pieśniarka patrzy na mnie, mruga dwa razy.
” Podwiózłbyś nas…?”
Pętla – usłyszałem cichy szept w mojej głowie. Spojrzałem na człowieka obok mnie, jednocześnie go widziałem i nie widziałem. Piłeczka toczyła się ale pod górkę. Pieśniarki nie było już przy mnie. Wzmagał się wiatr.
Pętla – głos stał się wyraźniejszy, chyba mówił coś jeszcze, ale zagłuszyło mnie pytanie.
„Czy podwiózłbyś nas może za miasto?” wydawało mi się, że to nie ludzki głos pyta, a szum oceanu układa się w dźwięk przypominający ludzką mowę. Piłeczka. Dziecko. Wzmagał się wiatr.
Pętla – zaczęła boleć mnie głowa, chyba krzyczałem. Niebo pękło. Gdzieś nad dachami widziałem ocean, który zaczął wznosić się w górę, tak jakby wsysały go chmury. Księżyc eksplodował i rozciągnął się na szerokość całego widnokręgu.
„Jesteśmy……… Podwiózłbyś…….?” postacie zmieniły się w wodę i po prostu upadły na chodnik rozlewając się między kostką. Spojrzałem w bok, wiedziałem, że nie powinienem, czułem ogromny strach, ale musiałem zerknąć.
Dziecko, które wcześniej goniło piłeczkę stało nieruchomo wpatrzone we mnie. Zamiast oczu miało dwa czerwone żarzące się punkty, zielone niczym wodorosty włosy opadały mu na ramiona. Podniosło dłoń i wskazało mnie palcem.
*
„Obudził się!” – krzyknęła Pieśniarka.
„Dobrze, musisz go stąd zabrać, nie ma już czasu do stracenia.”
Poczułem jak coś podnosi mnie do góry. Czułem czułe dłonie i przyjazny dotyk.
„Obudził się… W ostatniej chwili. Lada moment stworzyłby Alinoe, nie wiem czy bylibyśmy w stanie z nim teraz walczyć.”
„Zabierz go z Lizbony, zabierz go gdzieś, gdzie będzie bezpieczny.” – drugi głos należał do kobiety, młodej.
„Dzięki, Turbo, nie zapomnę ci tego.”
„Przestań, weź go i znikajcie.”
„Zaczekaj…” – wyszeptałem zbierając wszystkie siły – „gdzie jesteśmy… co się stało…”
„Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Teraz znów musisz uciekać.”
*
Zostałem zaatakowany przez Azeasa, Króla Atlantydy i niepodzielnego władcę oceanu. Nie był w stanie mnie pokonać, ale próbował mnie uwięzić – stworzył pętlę w moim śnie, która niemal doskonale odwzorowała rzeczywistość. To on wpuścił do tego snu Alinoe, który, jak wyjaśniła mi pieśniarka, jest złym duchem, którego ze snu przywołać można do rzeczywistości. Od teraz już nie tylko Cień w realnym świecie mi zagrażał, ale również przeklęte dziecko w krainie snów.
„Nie mamy więcej czasu. Musisz działać. Zło kłębi się wokół ciebie i każdy dzień oddala cię od sukcesu. Musisz odnaleźć strzępy swojej duszy, to pozwoli ci odbudować swoją świadomość na tyle, byś mógł podjąć walkę. Będziesz silny, odzyskasz łaskę Fenrisa, będziesz mógł zwalczyć demony, które on ci wskaże. Ale przede wszystkim będziesz miał moc, by pokonać Cień.”
Cień. Przerażało mnie to słowo. Prastare zło, które pamięta narodziny pierwszego człowieka. Cień, który obudziłem w Gruzji. Najmroczniejsza część mnie. Wyruszył za mną, chce mnie pokonać, pożreć, wchłonąć resztkę światła, którą w sobie noszę. Dziś, przy Pieśniarce, jestem bezpieczny. Czas jednak opuścić bezpieczne schronienie. Czas walczyć.
„Musimy wyruszyć na północ…” – złowieszczo szepnęła Pieśniarka.
„Pieśniarko? Mam jeszcze jedno pytanie. Kim była Turbo?”
Dziewczyna uśmiechnęła się szelmowsko.
„Dała ci to” – Pieśniarka włożyła mi w dłoń srebrno lśniący skrawek nieziemskiego materiału, utargany fragment mojej duszy – „A teraz zapomnij o niej”.